Urzeka mnie melodyjność gitar na tej płycie oraz świetna interpretacja standardu pt. Stormy Monday (w oryginale grał to T-Bone Walker). Jest trochę fuzza, trochę spokojniejszych motywów oraz trochę bluesowego "pitu-pitu". Wokal brzmi jak ostro naćpany, więc to kolejny plus :)
Osobiście, uważam, że album nie jest jakoś wyjątkowo rozpierdalający, ale, mimo wszystko, warty przesłuchania. W dużej mierze ze względu na niezłe partie na hammondzie i nierzadko sytą gitarę. Znawcy klimatu mówią, że to klasyk, jednak w moim odczuciu to odrobinę przesada. Po prostu dobra płyta wydana w tak małym nakładzie, ze dzisiaj uważa się ją za "mega rare."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz