"Joy is a state of mind."

niedziela, 22 maja 2011

The Yellow Payges - Volume I (1968)

Miałem problemy ze znalezieniem tej płyty, ale jak widać XXI wiek przy odrobinie determinacji pozwala dotrzeć nawet do najbardziej zakurzonego towaru. Trudności pojawiły się w sumie głównie ze względu na notoryczne przekręcanie nazwy zespołu (jedna literka mniej i zespół zmienia się w "The Yellow Pages"). Tak czy owak szczęśliwie do albumu dotarłem.


O ekipie nie ma co opowiadać - zwykła zgraja śmierdzących hipisów. W sumie nie interesowałem się jakoś szczególnie rzeczami takimi jak skład zespołu, historia (chociaż zapewne nie jest ona zbyt długa)  oraz setką innych, niesamowicie mało istotnych pierdół na temat The Yellow Payges. Powód, dla którego zainteresowałem się ich pierwszym wydawnictwem to wprost prze-arcy-słodzone gitary, które usłyszałem w otwierającym album "The Two of Us". Dzięki bogu cała płyta jest taka. Na gitary oprócz klasycznego fuzza bardzo sowicie nałożone są flangery, chorusy, delaye i sam nie wiem co jeszcze, ale brzmi  to rewelacyjnie. Na Volume I znajdziemy również gitary akustyczne oraz przyzwoicie zagrany cover Muddy'ego Watters'a pt. I'm a man, który kapitalnie przechodzi w coś na kształt psychodeliczno-bluesowego jamu,zakończonego parominutową solówką na perkusji (która na moje skromne ucho jest w stylu pana Bonzo, ale jednak nie ten poziom).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz