Miałem łzy w oczach, gdy pierwszy raz słuchałem tej płyty. Przysięgam. Dawno do moich uszu nie dotarła tak ogromna dawka szczerego i soczystego, kopiącego w zad nakurwu, jak w przypadku self-titled zespołu Albatross Overdrive z Californii. Zespół na swoim debiutanckim albumie prezentuje klasycznie rozumiany southern/stoner. Być może nie jest to jakiś szczególnie odkrywczy sposób grania, ale trzeba przyznać, że już pierwsze przesłuchanie Albatross Overdrive nie pozostawia żadnych złudzeń - moc w chuj, bez pardonu, słabszych momentów, zapychaczy czy wąskich pitoleń. Od początku do samego końca. Ciężko tu nawet wybrać i wziąć na przykład jakiś konkretny kawałek, wszystkie z równą siłą sprawiają, że czuję potrzebę, by przestać dbać o cokolwiek i przy zachodzie słońca wsiąść do mojego Forda Mustanga i uderzyć w Highway 49.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz