Czteroosobowa banda hipisów z Detroit + środki psychoaktywne + dużo fuzzzzza + studio nagraniowe = ...
...każdy chyba jest sobie w stanie sam odpowiedzieć na to pytanie. W przypadku debiutanckiej (nagrali jeszcze dwie) płyty ekipy z USA nasze uszy ukoi błogi hałas gitarowych przesterów, mocnego wokalu i niszczącej sekcji rytmicznej. Krótko mówiąc wszystko co najlepsze a da się wyciągnąć z "klasycznie rockowego" zestawu instrumentów.
"God Gave Me You", kawałek otwierający płytę, klimatem idealnie pasuje do koszuli w kwiaty i niezobowiązującego seksu, dużą zasługą są hammondy. Potem mamy m.in. "Crying Shame", z którego The Black Keys pożyczyli sobie riff, ciężką wersję "House of The Rising Sun" i wyciszający "Boozin Blues". Momentami brzmi bardzo jak Ten Years Afer, ale jednak amerykańsko.
Odsyłam do artykułu o historii zespołu:
joooł! "house of the raising sun" a nie home! too much lsd this time :D
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńrising
OdpowiedzUsuńwiele osób ma z tym problem...
OdpowiedzUsuń