"Joy is a state of mind."
niedziela, 9 stycznia 2011
Toad - Toad (1971)
Włoskie wydawnictwo Akarma, które zajmuję się wpuszczaniem reedycji różnych zapomnianych produkcji mogłaby sobie przypomnieć o tym krążku:) Nie mam pojęcia, dlaczego tak się jeszcze nie stało. Być może wynika to z faktu, że są jeszcze inne zespoły na podobnym poziomie warte wskrzeszenia, niemniej uważam, że self-titled Toad z roku 1971 zasługuję na drugą młodość w postaci świeżo tłoczonej czarnej płyty (Strange Days Record wydało reissue w formie kompaktu).
Dlaczego? Dla mnie ta płyta to coś jakby skrzyżowanie Black Sabbath ze Stevie Ray Vanem. Obok siebie znajdują się tracki z tłustymi i ociekającymi złem riffami oraz te, które są wypchane gęstymi w dźwięki, bluesowymi solówkami bez krzty minimalizmu (na szczęście ta gitarowa masturbacja wyszła nad wyraz zgrabnie). Do tego kilka spokojniejszych numerów. Obowiązkowa pozycja dla fanów grania z epoki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz